Wszystko wskazuje na to, że
mikroinstalacje fotowoltaiczne uruchomione od początku 2022 roku będą znacznie mniej opłacalne dla użytkowników. Jeśli zaś wejdzie w życie obowiązek certyfikacji falowników to część prosumentów utknie w niekorzystnym systemie wsparcia.
W 2020 roku w Polsce przybyło około 300 tys. mikroinstalacji fotowoltaicznych.
W 2021 roku dobra koniunktura trwa, a ze względu na zapowiadane zmiany w systemie wsparcia, intensywne prace będą trwały aż do ostatniego miesiąca.
Od początku sierpnia wszystkie podłączane falowniki będą musiały mieć certyfikat NC RfG zgodny z wymogami OSD. Jeśli z tego powodu część instalacji nie zostanie oddana w tym roku, to tych prosumentów czekają ogromne straty.
Teoretycznie wprowadzenie certyfikacji było do przewidzenia i producenci inwerterów powinni być na to przygotowani, bo od 28 kwietnia obowiązkowa miała być certyfikacja wszystkich falowników przyłączanych do sieci niskiego napięcia zgodnie z Dyrektywą Unijną 2016/631, zwaną potocznie NC RfG. Pod wpływem nacisków branży PV termin został przesunięty na 1 sierpnia - od tej daty wszystkie falowniki do instalacji prosumenckich muszą mieć przynajmniej rozpoczętą certyfikację.
Do tej pory dla falowników wymagana była tylko deklaracja zgodności wystawiona przez producenta.
Teraz dla polskich firm wartość ma jedynie dokument, który został opracowany przez certyfikatora posiadającego europejską akredytację, jak również uwzględniającego w swoim planie certyfikacji polskie rozumienie dyrektywy NC RfG (dokumenty opracowane przez PSE oraz PTPiREE).
Dlatego
data przyłączenia mikroinstalacji zdecyduje, czy prosument będzie mógł korzystać z systemu opustów, czy też nie.
Wprowadzenie obowiązku certyfikacji od 1 sierpnia br. może mocno namieszać na rynku najtańszych lub samodzielnie sprowadzanych z Azji falowników.
Materiał chroniony prawem
autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.